Kornolio, 16 lipca AD 2002 (Menu: Recenzje / Metal. Przeczytano: 4187 razy. Komentarze: 1)
Visionaire "Within Arcanum Hall"
Długo czekałem na tą płytę, bo i nie łatwo ją dostać. Przez ten czas naczytałem się trochę porównań, że to taki Tiamat tylko chrześcijański, a ponieważ Tiamat swego czasu zajmował u mnie pozycję numer jeden dlatego z tym większą niecierpliwością czekałem na Wizjonera. W końcu udało się, drżącymi palcami rozpakowałem przesyłkę włożyłem do odtwarzacza i.... spotkało mnie lekkie rozczarowanie.
„Within Arcanum Hall" to druga po „Mystical Dominion" solowa płyta James'a Allin'a, bowiem Visionaire to „zespół" składający się tylko z jednego człowieka, który sam pisze wszystkie teksty, układa muzykę, gra i śpiewa (z niewielką pomocą Katriny Haneford, żeńskiego wokalu).
Trudno mi jakoś zaklasyfikować, zaszufladkować, to co stworzył James Allin, jedyne co mi przychodzi do głowy to surrealistyczne obrazy Salvadora Dali. Album to podróż w najprzeróżniejsze światy jakie roztacza przed nami autor. Nie ma tu mocnego gitarowego uderzenia, główną rolę odgrywają keyboard'y (co niestety odbija się trochę niekorzystnie na sekcji rytmicznej, słychać automat), dużo elektronicznych efektów zagranych jednak ze smakiem i wyczuciem. Gitary podkreślają muzykę jak mocniejsze pociągnięcia pędzla. Najprzeróżniejsze przejścia, klimatyczny ciepły kobiecy głos, dzwony bijące w tle czy powiew wiatru, jednym słowem smaczki, które odkrywa się z każdym kolejnym odsłuchaniem. Z tą muzyką słuchacz faluje, płynie, ona wciąga.
Teksty są bardzo osobiste i niesamowicie obrazowe (stąd moje skojarzenia z Dali'm) zaglądamy w najprzeróżniejsze zakątki duszy i umysłu Wizjonera. Nie ma co ukrywać, miałem dość spore problemy z ich przetłumaczeniem, miejscami niezrozumiałe, ale to nie wynika z tylko mojej ignorancji językowej, to jest poezja, miejscami trudna i w odbiorze i w zrozumieniu, nie wspominając o kilku słowach niedostępnych w moim słowniku.
Tak to już jest, że albumy, które mnie poruszyły i nadal poruszają nigdy za pierwszym razem nie wzbudziły we mnie zachwytu. Słuchanie w pośpiechu też kończyło się rozczarowaniem.„Within Arcanum Hall" nie jest tu wyjątkiem, potrzebowałem czasu żeby odkryć urok tej muzyki, zresztą ona wymaga po prostu odpowiedniego nastroju, inaczej
nudzi. Płytki nie polecałbym wszystkim, na pewno nie miłośnikom mocnego uderzenia i szybkiej perkusji, są to raczej klimaty Pink Floyd, Vangelis czy Tangerine Dream. Co do Tiamatu – „Wild honey" to koniugacje są, choć odległe, trochę podobna barwa głosu i w
podobnym surrealistycznym klimacie, muzycznie jednak różnią się i to bardzo ale nie miejsce tu na analizę porównawczą.
Visionaire - „Within Arcanum Hall" wymaga od słuchacza czasu i zaangażowania, najlepiej usadowić się wygodnie, włączyć muzykę, zamknąć oczy i dać się porwać w zaświaty.
Redakcja Usvart-Zine nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy zamieszczonych poniżej.
Re: Visionaire \"Within Arcanum Hall\" Kelt, skomentowano dnia : 09 września AD 2005 @ 12:18.
Dodałbym w tym miejscu uwagę, że jeżeli porównywać "arcanum hall" do TIAMAu to kojarzy się ona przede wszystkim z "A deeper kind of slumber". I w zaobserwowanym przeze mnie zjawisku usilnego kopiowania stylu muzycznego jednej kapeli przez inną (np. HELLHAMMERa podrabia WARHAMMER, HORDE jest dość nieudolnie kopiowany przez POEMS OF SHADOWS, itp) to VISIONAIRE na płycie "Arcanum hall" kopiuje co do najmniejszego detalu płytę "A deeper..." TIAMATu. Ten sam klimat, brzmienia (no może mniej gitar) modulacja głosu wokalisty niemal jednakowa. Ma to zaletę taką, że jak ktoś lubi TIAMAT to VISIONAIRE serwuje mu powtórkę i w efekcie jest tego trochę więcej. Jednak wielką wadą takiego sposobu tworzenia jest to, że to jednak nie jest zespół ten wzorcowy i jakby się Wizjoner nie starał, będzie słychać, że to jednak co innego. I przy braku próby własnego stylu, no bo to słychać jak koleś się stara, żeby być Edlundem i nie dodaje do nic od siebie, efekt jest rozśmieszający. Ja z Czarną się nieźle uśmialiśmy przy pierwszym kontakcie z opisywanym projektem. Przykład Wizjonera kojarzy się z produktami Leader Price (Nice tea zamiast Ice tea, Felicje zamiast Delicje itd.).
Ktoś może się zrazić. Ja się śmiałem ale polubiłem, no bo w końcu jest to całkiem niezłe.
A w przypadku płyty „Mystical domain” do czynienia mamy z odpowiednikiem „Wildhoney” i „Clouds”, przy czym naśladownictwo posunięte jest tu do kopiowania fragmentów kompozycji TIAMATU (jest tam fragment utworu „A caress of stars”,z tym że melodia jest tu zagrana o jedną nutę czy tonację wyżej, nie wiem dobrze, muzykiem nie jestem, ale tak to mniej więcej grzmi).
Ale co by nie było VISIONAIRE przyjemnie się słucha. Polecam lubiącym narkotyczne klimaty muzyczne (śmiesznie to określenie brzmi w przypadku muzy chrześcijańskiej).
Y