SCHALIACH - Sonrise Jakoś tak strasznie długo tę płytę pomijałem w dokładnym odsłuchu, mimo iż mam ją prawie 2 lata. Nie to, żebym jej nie słuchał wogóle, lecz zawsze słuchałem jej w jakimś zamieszaniu czy też pomieszaną z utworami innych kapel. Ale ostatnio, za sprawą kumpla (Bogumiła), oraz po przeczytaniu życzliwej (10 punktów na 10 !!!) recenzji w Trash'Em All (numer 10/1997), który trafił w me ręce podczas przeprowadzki, sięgnąłem po "Sonrise" ponownie, tym razem z pełną świadomością.
Ta płyta, to bardzo melodyjny death metal, przestrzenny, wręcz klimatyczny. Poziom techniczny wykonania bardzo dobry, i wokalnie i muzycznie. Długo w mej głowie szukałem jakiegoś porównania, i w końcu dziś rano olśniło mnie. Toż to klimaty jak w "Crimson" Edge of Sanity! Podobnież i w "Crimson" i w "Sonrise" występują te piękne duety wokalno-gitarowe. Oczywiście Schaliach nie robią zrzynki z dokonań Szwedów. Norwedzy (Schaliach jest z Norwegii) stworzyli 8 zwartych, ale stanowiących jedną całość, kompozycji. Muzyka oddaje klimat lyrików, bardzo chrześcijańskich w przekazie. Ma się wrażenie, iż jest to zapis lotu, wędrówki w chmurach, tuż przed wschodem słońca.
Dla 5 utworów wokalnych, 3 utwory instrumentalne są idealnym dopełnieniem. Bardzo delikatne (3 - gitara akustyczna, 7 - fortepian lub w piątym mała suita metalowa) dają czas do refleksji nad przekazem płyty, nad życiem wogóle. Na wkładce płyty do każdego z nich dodano tekstowe motto, dla mnie i muzycznie i tekstowo ważny jest utwór 7:
Nadejście świtu jest blisko.
Pan powróci...
Miodnie! Wogóle lyriki tego albumu mile koją sterane w bojach z diabłami serce Żołnierza Chrystusa...
|